Nie, nie przywiozłam sobie z Wietnamu chłopaka. Do Wietnamu wwiozłam i z Wietnamu wywiozłam Hashimoto.
Hashimoto był Japończykiem i po raz pierwszy zdiagnozował autoimmunologiczne zapalenia tarczycy typu Hashimoto.
Według Izabelli Wentz, jednej z nielicznych specjalistek w temacie, nawet do 40% populacji Ameryki ma (często dopiero w stadium rozwojowym) Hashimoto. Ja również należę do tej niechlubnej statystyki w Europie, gdzie co druga moja podopieczna ma niepokojące wyniki badań tarczycy. Hashimoto zazwyczaj dotyka osoby predysponowane (historia schorzeń autoimmunologicznych w rodzinie), kobiety i osoby źle radzące sobie ze stresem.
Powodem do napisania tego artykułu była seria rozmów, które odbyłam z ludźmi z mojego otoczenia. Z kobietą, która po zdiagnozowaniu od razu chce zapisać się na resekcję (wycięcie) tarczycy, bo wtedy problem po prostu zniknie, będą tabletki i spokój?
Z dziewczyną, która od dziecka cierpi na Hashi, ale nigdy jej się nie chciało doczytać, co to takiego. Włos mi się zjeżył na głowie, więc jak już się poczesałam, postanowiłam naskrobać to, co właśnie czytasz.
Miałam jakieś 22 lata, gdy zaczęłam mieć objawy po raz pierwszy. Bycie wredną, wiecznie zmęczoną kuleczką nieszczęścia traktowałam jako mój stan naturalny. Najbardziej przeszkadzała mi głowa – stany depresyjne, mgła mózgowa (stan, gdy zapominasz najprostszych rzeczy, działasz jak w zwolnionym tempie) i wahania nastroju. Nie pomagał wygląd – przytyłam, wypadały mi włosy, cera wyglądała jak krater po wybuchu wulkanu. Praca po 12-14 h dziennie, trenowanie do zawodów, przedtreningówki, stres, wszystko na 100%. Spotkałam się z opinią, że Hashimoto to choroba perfekcjonistów.
Po wizycie u endokrynolog pierwszy raz pojawił się termin "choroba Hashimoto"” i "zwłóknienia na prawym płacie". Pani doktor stwierdziła, że nie przepisze leków, nie może mi pomóc i wysłała mnie do domu. W domu po 3 godzinach czytania byłam już "ekspertem" i umawiałam się na wizytę do innej endokrynolog. Przepisano mi Letrox, cynk i selen. Po raz pierwszy usłyszałam, że mogę sama sobie pomóc. Powinnam się wysypiać, jeść dużo tłuszczu i warzyw. Wykluczyć gluten i nabiał. Po powrocie do domu znów zaczęłam czytać ten blog.
Zaczęłam leczenie od 50 mg Letroxu. Problemy skórne i trawienne nadal trwały, włosy wypadały garściami, ale poziom energii wrócił do normy. Masa ciała zaczęła powoli spadać. Pierwszy rok po diagnozie był dietetycznie rygorystyczny: zaczęłam od diety eliminacyjnej. Wykluczenie wszystkich produktów potencjalnie alergizujących i stopniowe ich wprowadzanie do diety uświadomiło mi, że gluten, nabiał i strączki to zdecydowanie mój kryptonit. Wystarczyło wprowadzić choć najmniejszą ilość, by od razu nawróciły objawy.
Zaczęłam suplementację zgodnie z wynikami badań krwi. Brałam:
- kompleks witamin z grupy B,
- wit. C – 1 g co dwie godziny w 5-6 dawkach,
- cynk,
- selen,
- witamina D3,
- K2Mk7,
- probiotyki.
Brzmi to skrajnie, ale uwierz, nie jest tak trudne. To po prostu dbanie o siebie, tak jak dbasz o swój samochód. Nie będziesz lał starego oleju po frytkach do swojego Porsche.
Mój endokrynolog była tak zaskoczona moimi postępami, że pozwoliła mi samej kontrolować stan swojej tarczycy. Plan zakładał badania co pół roku i dostosowanie dawki leku. Po roku byłam już na 25 mg Letroxu, czując się lepiej niż kiedykolwiek. W tym okresie bardzo służyła mi dieta wysokotłuszczowa, oparta na produktach wysokiej jakości (plan Imbramowski – polecam). Duża ilość kiszonek, warzyw, kasz, tłustych mięs, jajek i orzechów.
W pewnym momencie, gdy przeciwciała spadły o połowę, a wyniki badań okazały się książkowe, zdecydowałam się odstawić leki. Nie zauważyłam żadnej różnicy w samopoczuciu, tarczyca nadal działa, świat się nie skończył. W tej chwili jestem bezmleczna i bezglutenowa, toleruję strączki. Jem ogromne ilości warzyw, mięso 1-2x w tygodniu. Nie liczę kalorii, jedynie pilnuję ilości białka: 1-1,5 g na kilogram masy ciała. Jem intuicyjnie, bo znam już swoje ciało. Wiem dokładnie, że jeśli dziś zjem bułeczkę albo jogurt, to jutro obudzę się z zapchanym nosem i niewyspana. I wcale nie cierpię na brak glutenu czy nabiału. Lody? Zjem sorbet, mrożone owoce. Chleb pszenny? Można zrobić z gryki. Mleko? Zastąpię mlekiem kokosowym.
Co pomogło najbardziej?
1. Dieta i suplementacja. Gluten i nabiał powodują objawy nietolerancji u większości osób z Hashimoto. Należy je bezwzględnie wykluczyć i obserwować objawy po ponownym wprowadzeniu po 2-3 tygodniach. Na początku zalecam dietę eliminacyjną, a potem stopniowe wprowadzanie podejrzanych produktów. Bezwzględnie konieczna jest suplementacja. Strategia dietetyczna polegająca na poprawie kondycji jelit, odżywieniu organizmu i uzupełnieniu niedoborów jest jedynym lekarstwem na PRZYCZYNY Hashimoto. Leki wpływają jedynie na objawy. Proste, choć trudne.
Jedzenie – czerwone flagi:
- warzywa krzyżowe jak jarmuż, kapusta, kalafior, brukselka – na surowo. Należy je krótko zagotować,
- soja,
- produkty przetworzone i produkty z dużą zawartością omega 6,
- gluten
- nabiał (szczególnie przemysłowy)
Co włączyć do diety:
- produkty kiszone i fermentowane,
- produkty bogate w kolagen – dla mnie długo gotowane rosoły na kościach jedzone na śniadanie były zbawieniem w najgorszym okresie choroby,
- produkty zawierające selen, cynk, witaminy z grupy B.
2. Eliminacja czynników toksycznych. W książce Izabelli Wentz osoby chore porównywane są do kanarków w kopalni. Jako bardzo wrażliwe na metan, ptaki przestawały śpiewać, jeśli zbliżało się zagrożenie – takie ówczesne narzędzia do pomiaru stężenia gazów. Chorzy na Hashimoto reagują podobnie na toksyny, chemikalia, pleśnie, alergeny. Gdy inni radzą sobie całkiem dobrze, my już wiemy, że coś jest nie tak. Dlatego nie trzeba na siebie chuchać i dmuchać – po prostu trzeba o siebie dbać. Unikanie przetworzonych produktów, mocnej chemii w kosmetykach, picie ziół, kupowanie sezonowych produktów ze wsi, a nie z supermarketu, prawidłowa obróbka termiczna. Jeśli nie podałbyś czegoś swojemu dziecku, czemu sam to jesz / tego używasz?
3. Radzenie sobie ze stresem. Chroniczny stres powoduje wpływa mocno na tarczycę. Jeśli postrzegasz każdą, najmniejszą nawet rzecz jako stresor - jesteś predysponowany do Hashimoto. Dlatego nauka medytacji, uważności, relaksu jest elementem leczenia. Naucz się leżeć w wannie z książką. Naucz się nie myśleć o niczym. Mnie najbardziej pomogła wizyta u psychologa – dziś uważam, że od tego powinnam zacząć walkę z Hashimoto. Przeprogramowanie głowy jest kluczowe w walce z objawami psychosomatycznymi i walce ze szkodliwymi nawykami.
4. Sen, regeneracja, treningi. Dostosowanie treningów do swoich potrzeb jest ciekawym eksperymentem. Są dni, gdy możesz przenosić góry. Są dni, gdy mgła mózgowa sprawia, że nie umiesz sobie zrobić kawy, bo nie pamiętasz, gdzie są kubki w Twojej własnej kuchni. Dostosuj treningi do możliwości swojego ciała, a nie swojego ego. Sprawdź, jak będziesz reagować na mocne bodźce treningowe. Dla mnie długie wysiłki wytrzymałościowe o wysokiej intensywności odpadają, za to treningi siłowe są bardzo mile widziane, co potwierdza ogólne zalecenia przy Hashimoto.
Teraz twoja kolej. Opowiedz mi swoją historię! Napisz na mój adres, jeśli podejrzewasz u siebie problemy z tarczycą. Chętnie pomogę.
Literatura:
1. Duntas LH. „The Role of Iodine and Selenium in Autoimmune Hypothyroidism”, US National Library of Medicine National Institute of Health, 2015
2. Jabbar, A, et al. “Vitamin B-12 Deficiency Common in Primary Hypothyroidism.” JPMA. The Journal of the Pakistan Medical Association, 58, 258–61, 2008,
3. Dharmasena, A., „Selenium supplementation in thyroid associated ophthalmopathy: an update”, International Journal of Ophthalmology, 7, 365–375, 2014